Przygodę z Małą Fatrą członkowie Klubu Turystyki Górskiej „Szarotka” rozpoczęli 20 lipca o godz. 22.00. Wtedy to wsiedliśmy do autokaru, za kierownicą którego niepodzielnie królował nasz ulubiony kierowca Zbyszek. Czekała nas całonocna podróż do krainy przepięknych widoków i szlaków turystycznych. Celem była miejscowość Terchova, gdzie mieściła się nasza baza noclegowa.
Mała Fatra to znajdujące się na Słowacji pasmo górskie w Karpatach Zachodnich. Słynie głównie z wapiennych i dolomitowych utworów skalnych w postaci bądź to masywnych skalistych szczytów, takich jak Wielki i Mały Rozsutec, bądź to masywów z licznymi wychodniami skalnymi, urwiskami i skalnymi wieżami jak Sokolie czy Boboty, jaskiń, a także głębokich, wąskich wąwozów z bystrymi potokami, progami skalnymi i wodospadami, z których najsłynniejszymi są tzw. Diery (Dolné, Nové i Horné). Nie mniej godne uwagi są widokowe odcinki grzbietowe, pokryte rozległymi halami i długie, głębokie doliny porośnięte lasami. W Fatrze Krywańskiej najwyższe szczyty są skaliste, a partie szczytowe w głównej grani pokrywają duże hale pasterskie. Od 1967 roku jest to Park Narodowy.
Ponieważ okazało się, że miejsce noclegowe będzie dostępne dopiero późnym popołudniem, nie pozostało nam nic innego, jak od razu po przyjeździe ruszyć w góry. Szybko na parkingu przebraliśmy się i z miejscowości Petrova czerwonym szlakiem ruszyliśmy w trasę. Naszym celem był szczyt Mały Rozsutec 1344 m.n.p.m. Tutaj też przywitały nas pierwsze łańcuchy, przy wspinaniu się na jego skalisty szczyt. Kika osób zdecydowało się ruszyć dalej i zdobyć przy tej okazji Wielki Rozsutec 1609 m.n.p.m.. Pozostali zeszli zielonym szlakiem do Białego Potoku i szosą doszliśmy na miejsce noclegowe. Na szczęście mogliśmy już wejść do środka, zając pokoje, wykąpać się i odpocząć.
Drugiego dnia autokar podwiózł nas do miejscowości Vratna. Tam skorzystaliśmy z kolejki gondolowej i wjechaliśmy na Smilowskie Sedlo. 1524 m.n.p.m. skąd udaliśmy się na Wielki Krivań 1709 m.n.p.m. – najwyższy szczyt Małej Fatry. I tu znowu się rozdzieliliśmy. Jedna grupa powędrowała w kierunku Małego Krivania i zeszła do miejscowości Krasnany. Pozostali ruszyli w stronę przeciwną wędrując czerwonym, niezwykle malowniczym szlakiem prowadzącym szczytami w kierunku Stoha. Piękna pogoda i wspaniałe widoki dostarczały nam, niezapomnianych wrażeń. Po wielu godzinach wędrówki zeszliśmy bardzo zadowoleni do miejscowości Stefanova, skąd już autokarem wróciliśmy do bazy. To był wspaniały dzień, mimo iż zaplanowanego szczytu nie zdobyliśmy z braku czasu.
Kolejny znowu cały spędziliśmy w górach. Rano Zbyszek podwiózł nas do Stefanovej, skąd zielonym szlakiem ruszyliśmy w kierunku przełęczy Medziholie 1185 m.n.p.m. Z tego miejsca jedna grupa powędrowała w kierunku Stoha 1608 m.n.p.m., a druga postanowiła zdobyć szczyt Wielkiego Rozsuteca 1609 m.n.p.m. Tu znowu przywitały nas łańcuchy i klamry, ale widoki ze szczytu wynagrodziły wszelkie trudy. W drodze powrotnej część grupy przeszła przez Górne Diery z przepięknymi widokami, łańcuchami, drabinkami i schodami. Inni zgodnie z pierwszym planem poszli zielonym szlakiem przez Boboty, gdzie tez królowały przy zejściu łańcuchy i klamry. Trudy tego dnia wynagrodziły nam pyszne kluseczki ziemniaczane w lokalnej „Haluszkarni” ( na deser podawali wspaniałą, ziołową naleweczkę).
Niedzielę, czwarty dzień naszego pobytu, spędziliśmy ulgowo. Zwiedziliśmy dwa (z dwustu znajdujących się na Słowacji) zamki : Bodatin i Streczno. Potem pojechaliśmy do Rajeckich Teplic, gdzie część skorzystała z kąpieli w wodach termalnych – niestety dosyć chłodnych, a część odpoczywała w parku zdrojowym pijąc kawę i jedząc lody. Wieczorem na spotkanie zaprosił nas Stefan – prezes klubu górskiego i organizator naszej wyprawy. Podsumował i omówił pracę klubu, zachęcił nowych członków do wstąpienia, a potem jak zawsze były śpiewy przy gitarze, rozmowy i wspomnienia.
W ostatni dzień uczestnicy rozpierzchli się w różnych kierunkach. Część zdobywała szlak zbójecki, część przeszła niebieskim szlakiem słynne Diery. Popołudniu zeszliśmy się wszyscy, aby dokończyć pakowanie, posprzątać pokoje i zjeść obiad. Wieczorem zapakowaliśmy się do autobusu i przekroczywszy granicę w Korbielowie około godziny szóstej rano byliśmy już na miejscu w Wągrowcu. Wycieczka była wspaniała, pogoda super, a góry niezwykle piękne!