2016-09-018 WYCIECZKA ROWEROWA DO SMOGULCA.

 Wycieczka rowerowa do Smogulca  18.09.2016

Grupa rowerzystów z naszego oddziału PTTK pod wodzą prezesa sekcji rowerowej

„ Pałuki Tour”, Tadeusza Wiśniewskiego, wyruszyła w słoneczny, wrześniowy poranek na wycieczkę w okolicę Gołańczy. Na miejsce startu dojechaliśmy wygodnym szynobusem, aby zaoszczędzić siły na dalszą jazdę  rowerem.

Pierwszym celem naszej wycieczki było odnalezienie jednego z trzech owianych legendą głazów narzutowych, jakie spotykamy w okolicach: Margonina/ Zaklęta Karczma/, Szamocina /Zaczarowana Karoca/ i właśnie Gołańczy /Kamień w Borku Oleskim/.Po długim błądzeniu i dzięki determinacji

Romualda Styczyńskiego i Józka Robakowskiego, dwóch wytrawnych turystów, udało się nam dotrzeć do ukrytego w lesie pomiędzy Gołańczą a wsią Oleszno eratyka. Ten nieregularnych kształtów głaz, który pozostawił lądolód skandynawski, ma  4,3 m długości, 3,4 m szerokości, a z ziemi wystaje ponad 1,5 m.

Według legendy w tym miejscu przed wiekami znajdowała się karczma przydrożna. Pewnego roku zabawa w Podkoziołek przeciągnęła się aż na Środę Popielcową, a rozbawieni uczestnicy ani myśleli ją zakończyć, pomimo trwającego już Wielkiego Postu. Za karę karczma wraz z biesiadnikami zamieniona została w ogromny kamień.

Szkoda tylko, że władza lokalna nie dba o to miejsce. Zupełny brak oznakowania drogi do głazu, a dostęp do niego bardzo utrudniony.

Następnie udaliśmy się przez wieś Oleszno do miejscowości Dobieszewko, położonej już na terenie województwa kujawsko – pomorskiego. Tam też z wielkim trudem wjechaliśmy rowerami na wzgórza stanowiące krawędź pradoliny Noteci. Jazdę utrudniały piachy, jak na wydmach, oraz silne podmuchy wiatru. Wysiłek się opłacił, bo przed nami roztaczał się jeden z najpiękniejszych widoków na dolinę Noteci. Można było ” pasić oczy lubym widokiem” . Pięknie prezentowały się w słońcu miasteczka Gołańcz i Kcynia oraz rozrzucone w dolinie , poprzecinane pasami barwnych  pól ,wioski i osady. Po drugiej stronie doliny widoczny był nawet zarys wzgórz w pobliżu Wyrzyska z kulminacją Dębowej Góry ( 192 m).

W XIX w. majątek w Dobieszewku należał do Rafalskiego, a następnie do Kazimierza Kantaka, –polskiego działacza politycznego i społecznego. Działał na terenie województwa poznańskiego. Był posłem na sejm pruski oraz do parlamentu niemieckiego. Zasłużony obrońca sprawy polskiej.Zgodnie z wolą spadkową stryja, księdza proboszcza inowrocławskiego, nabył on w 1853 r zadłużony majątek, przejmując długi na siebie.  Z okresem działalności Kantaka w Dobieszewku wiążą się dwa ważne wydarzenia w jego życiu. Ze wspomnienia pośmiertnego można się dowiedzieć, że jako pierwszy w Wielkopolsce rozbudzał zamiłowania do badań archeologicznych. Znalazł bowiem w parowie rozległe cmentarzysko,  które oglądali m ni. zaproszeni Karol Libelt z Poznania oraz Józef Łepkowski, pierwszy profesor archeologii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Kilka skrzyń znalezisk zmarniało, pozostawił je bowiem nowemu właścicielowi majątku – Else – Langerowi. Od 1873 r Kantak był posłem do parlamentu niemieckiego, reprezentował interesy polskie także w parlamencie Związku Północnoniemieckiego.

Aż nie chce się wierzyć, że na rubieżach województwa wielkopolskiego mamy coś z architektury Krakowa. Bardzo malowniczo wygląda widoczna ze wzgórz wieża kościoła p.w. św. Katarzyny

w Smogulcu, której hełm wzorowany jest na hełmie Wieży Srebrnych Dzwonów katedry wawelskiej.

Byli też wśród nas miłośnicy zabytków militarnych i oni odszukali znajdujące się na wzgórzach schrony obserwacyjno – bojowe Armii Poznań z 1939 roku. Zwiedziliśmy dwa najciekawsze. Są to równocześnie świetne punkty widokowe. Bunkry w okolicy Dobieszewka i Dobieszewa stanowią przedłużenie linii obronnej Wągrowiec – Gołańcz. Wielokrotnie zwiedzaliśmy je podczas wycieczek pieszych  zorganizowanych przez naszego kolegę, miłośnika militariów, Romana Kozłowskiego.

Nasza wycieczka rowerowa przerodziła się w wycieczkę pieszą , bo po wzgórzach chodziliśmy pieszo prowadząc rowery, a i zjazd nie był możliwy ze względu na potężne piachy. Susza daje się we znaki nie tylko rolnikom, ale też miłośnikom dwóch kółek.

Dalsza trasa była nieco łatwiejsza, bo prowadziła drogami utwardzonymi, częściowo brukowanymi i drogami asfaltowymi. Są to drogi lokalne , a więc o niewielkim natężeniu ruchu samochodów , idealne do uprawiania rekreacyjnej turystyki rowerowej. Jadąc w stronę Smogulca obejrzeliśmy w Dobieszewku niezbyt ciekawy, zniszczony dwór  z pozostałościami zdewastowanego parku. Przejechaliśmy miejscowości Słupowa, Chwaliszewo oraz Smogulecką Wieś, gdzie z daleka widoczny jest dwór z drugiej połowy XVIII wieku, w którym urodził się w 1851 roku hrabia Bogdan Hutten – Czapski.

Jadąc wygodną drogą cały czas w dół przejechaliśmy ponownie granicę województw i dotarliśmy do Smogulca. Jest to  piękna wieś położona nad Kcyninką, dopływem Noteci. Pierwsza wzmianka pochodzi z roku 1335, kiedy to król Kazimierz Wielki pozwolił  podkomorzemu poznańskiemu Wierzbięcie ze Smogulca założyć tu miasto na prawie niemieckim .W drugiej Polowie XVI w. osada podupadła i od 1618 roku nazywana jest wsią. Pod koniec XVIII wieku właścicielem był Maksymilian Mielżyński, pisarz wielki koronny. Później  dobra smoguleckie przeszły przez  Czarneckich na Hutten – Czapskich. W 1861 roku została  utworzona ordynacja smogulecka, a  ordynatem został Bogdan Hutten – Czapski, który w 1860 roku otrzymał od króla pruskiego tytuł hrabiego.  Ordynat na Smogulcu , człowiek wszechstronnie wykształcony,  był blisko związany z dworem pruskim i przez cesarzy niemieckich wykorzystywany do poufnych misji dyplomatycznych. I chociaż nie sprawował wysokich urzędów, stał się jednak szarą eminencją dworu berlińskiego. Po 1915 roku odegrał istotną rolę przy organizowaniu spraw polskich i odbudowie polskich instytucji. W 1924 roku założył ze swoich dóbr fundację popierającą naukę polską. Natomiast zbiory sztuki i księgozbiór rodzinny przekazał do Muzeum im. Czapskich w Krakowie. Zmarł w 1937 roku.

Do 1945 roku stał w parku późnobarokowy dwór  z końca XVIII wieku, parterowy, nakryty dachem mansardowym, z wejściem na osi. Niestety został spalony w 1945 roku. Z dawnego założenia pozostała brama dworska z przełomu XIX i XX wieku oraz pięknie odrestaurowany budynek dawnej oficyny. Można zwiedzać park ze wspaniałymi okazami starych drzew, a na miejscu, gdzie stał dwór, ustawiono tablicę ze zdjęciem budynku  z okresu międzywojennego. Szkoda, że nie dotrwał do naszych czasów.

Ocalał natomiast piękny kościół p.w. św. Katarzyny, który został wybudowany w latach 1617-1619.

Reprezentuje styl gotycko –renesansowy. Dokładnie obejrzeliśmy bardzo cenny, późnorenesansowy  portal  główny z piaskowca. Do kościoła przylega kaplica grobowa Hutten – Czapskich, dobudowana w latach 1876-1879 według projektu Zygmunta Gorgolewskiego. Niestety nie udało nam się zobaczyć wnętrza kościoła, ale myślę, że jeszcze kiedyś tutaj zawitamy.

Jadąc dalej wygodną drogą  przez Parkowo, Potulin i Bogdanowo  dotarliśmy  do Gołańczy. Po przerwie na kawę i zjedzeniu małego co nieco wróciliśmy znaną trasą wzdłuż Strugi Gołanieckiej do Wągrowca. W sumie przejechaliśmy 50 km.

Wycieczka bardzo udana. W grupie panowała miła atmosfera. Jadący nieco szybciej rowerzyści czekali na wolniejszych i wspólnie zwiedzaliśmy miejsca o ciekawej historii, a podczas jazdy mieliśmy okazję rozglądać się wokół i podziwiać przepiękne krajobrazy.

 

Anna Golińska

KLIKNIJ GALERIA ZDJĘĆ: